
Dwa razy w tygodniu targ we Wschowie tętni życiem. Można tu kupić ubrania w atrakcyjnej cenie, polskie owoce i warzywa, swojskie miody. Plac targowy zapełnia się klientami o godzinie 8.00, a w południe zaczyna pustoszeć.
Pan Leszek od 30 lat sprzedaje na targu.
– Teraz jestem już na emeryturze, więc mam zdecydowanie mniej stresu. Nie pracuję pod presją. Przyjeżdżam kiedy chcę i o której chcę – mówi pan Leszek.
Wiele lat temu, jak przekonuje – było o wiele prościej. Opłaty targowe tańsze, towar tańszy, a ludzie przychodzili bez względu na pogodę.
– Teraz wystarczy, że trochę deszcz popada i klienci uciekają do domów – dodaje.
Największym atutem takich miejsc jest relacja, w jaką wchodzą ze sobą sprzedawcy i klienci. Wymieniają uprzejmości, dopytują o zdrowie.
Sprzedawcy przyjeżdżają na targowisko po godzinie 6.00.
– Jestem od 6.30. Dwie godziny zajmuje mi rozstawianie straganu. Najgorzej kiedy pada deszcz– relacjonuje Marzena Kaczmarek-Zielińska.
Za największy atut swojej pracy uważa sympatyczne towarzystwo.
– Mam na myśli zarówno handlujących, jak i klientów. U nas zawsze jest wesoło. Duże się śmiejemy i czas jakoś leci – zapewnia pani Marzena.
Karolina Bodzińska