Nawet brzydka pogoda, z wiatrem, a później też przelotnym deszczem, nie zniechęciła ludzi do obejrzenia drugiej już edycji widowiska historycznego „Bitwa pod wiatrakami’. Organizatorzy twierdzą, że na rogatkach miasta mogło pojawić się około półtora tysiąca gości.
– Przyjechali z różnych stron. Z tego co wiem, wśród naszych widzów byli nawet mieszkańcy Republiki Południowej Afryki – zdradza Jarosław Jankowski, dyrektor Muzeum Młynarstwa i Rolnictwa w Osiecznej, które wspólnie z samorządami Osiecznej i Leszna, było głównym organizatorem imprezy.
Widowisko odbyło się w przededniu 98 rocznicy wybuchu powstania wielkopolskiego. Nie przez przypadek. Jego głównym punktem była rekonstrukcja zwycięskiej bitwy, którą dokładnie w tym miejscu, 11 stycznia 1919 roku stoczyli powstańcy, mieszkańcy okolicznych miejscowości. Zdaniem historyków bitwa ta miała znaczący wpływ na wytyczenie granicy polskoniemieckiej w naszym regionie. Przegrana oznaczałaby prawdopodobnie, że Osieczna oraz Leszno nie wróciłyby już do Polski.
– Jesteśmy tu po to, aby oddać hołd powstańcom. Chwała bohaterom, chwała wolnej Polsce – mówił do zgromadzonych przy wiatrakach Stanisław Glapiak, burmistrz Osiecznej.
Rekonstruktorzy, którzy odgrywali przed widzami bitwę, przyjechali niemal z całej Polski. Nie ma bowiem w kraju jednej grupy rekonstrukcyjnej, która specjalizowałaby się w powstaniu wielkopolskim.
– Za to mieli oryginalną, historyczną broń. Wypożyczyliśmy ją na potrzeby widowiska z łódzkiej filmówki – zaznacza J. Jankowski.
Dodajmy, że dużym zainteresowaniem cieszyła się też powstańcza poczta, która po raz pierwszy stanęła pod wiatrakami oraz znana już z ubiegłorocznej edycji widowiska – kuchnia polowa, z której wydawano grochówkę.
– Rozdaliśmy 800 porcji gorącej grochówki! Rozeszła się, zapewne przez pogodę, dosłownie na pniu. Cudem udało nam się ocalić ostatni garnek, aby móc poczęstować zupą naszych rekonstruktorów – przyznaje dyrektor osieckiego muzeum.
Widowisko zakończył pokaz sztucznych ogni. Choć fajerwerki na tle pochmurnego nieba wyglądały bardzo malowniczo część ludzi już ich nie widziała. Szalejący wiatr i deszcz wygonił ich z pola bitwy.
– Patrząc na to, co działo się później w pogodzie i tak możemy mówić o szczęściu. W nocy wiatr wiał z taką siłą, że przewrócił przenośne toalety i zerwał dwa śmigła z jednego koźlaka – dodaje J. Jankowski. mach