
Wystarczy jedno zwolnienie lekarskie na którymkolwiek z oddziałów Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Lesznie i realna stanie się groźba jego zamknięcia. Dyrekcja lecznicy nie ma żadnych rezerw personelu, a obsady dyżurów przygotowywane są wyjątkowo misternie, by zapewnić niezbędną opiekę. Szczególnie trudno jest teraz, w sezonie urlopowym.
O kłopotach kadrowych kierownictwo WSZ w Lesznie alarmuje już od dawna. Teraz problem się nasilił, a wiele placówek w kraju właśnie z tego powodu zamyka swoje oddziały. Nie są w stanie zapewnić obsady.
Brakuje nie tylko lekarzy
Dyrekcja leszczyńskiego szpitala przyznaje wprost, że brakuje kadr i nie ma na to dobrego pomysłu.
– To jest problem całej służby zdrowia w Polsce i efekt zaniedbań ostatnich 15-20 lat. Wyłącznie przeglądając PESEL-e lekarzy można było przewidzieć, co się wydarzy w 2019 roku. Rozejrzyjmy się wokół. Zamykane są kolejne odziały. Po sąsiedzku stało się to już w szpitalu we Wschowie, patrząc dalej, także w Skwierzynie, Kostrzyniu nad Odrą czy Brzegu Dolnym – mówi Tomasz Karmiński, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Lesznie.
Na razie bez alarmu, ale…
Dyrekcja szpitala w Lesznie nie ukrywa, że zagrożenie kadrowe dotyczy również ich placówki.
– Wystarczy, że choć jedna osoba z oddziału pójdzie na zwolnienie lekarskie, to nie mam żadnych rezerw. Mówimy tu zarówno o zespołach lekarskich, ale też i pielęgniarskich – przyznaje Karmiński.
Szczególne zagrożenie jest obecnie w sezonie urlopowym. Lecznica na razie radzi sobie z planowaniem dyżurów, ale wszystko odbywa się ,,na zapałki’’, jak przyznaje dyrektor.
– Ledwo to spinamy bardzo dużym kosztem i ogromnie wiele z siebie dają ludzie. Zapewne zadając sobie codziennie pytanie ,,jak długo’’ – dodaje dyrektor.
Michał Wiśniewski