Z Leszczyńskim kardiologiem Witoldem Piotrowskim rozmawia Anna Machowska
Serce uważane jest za symbol miłości. To przypadek czy faktycznie ten mięsień tłoczący krew ma cokolwiek wspólnego z najpiękniejszym uczuciem, jakie może połączyć dwoje ludzi?
Serce od zarania dziejów utożsamiane jest z miłością. Starożytni, na przykład taki Arystoteles, uważali nawet, że jest ono siedzibą myśli, że w nim znajduje się rozum. Dziś za to często używamy sformułowania, że „kocha się sercem”. Nie ma w tym cienia przesady. Narząd ten intensywnie reaguje bowiem na wszelkie miłosne uniesienia, zarówno te duchowe jak i cielesne.
Jak więc zachowują się serca zakochanych? Mówię o tych osobach, które na swój widok czują przysłowiowe „motyle w brzuch”.
Serca zakochanych na pewno szybciej i mocniej biją. To efekt tzw. stresu dodatniego, który korzystnie wpływa na zdrowie. Jest źródłem pozytywnej energii i mobilizuje organizm do większej aktywności, zarówno fizycznej jak i umysłowej.
Panie doktorze, ale nasze serce ma ponoć zaprogramowaną liczbę uderzeń, jakie jest w stanie wykonać w ciągu całego życia. Jeśli bije szybciej to chyba oznacza, że będzie pracować krócej? Czy więc zakochanie na pewno nam służy? A może raczej odbiera szansę na długie życie?
Bez obaw! Serce człowieka faktycznie ma zaprogramowaną liczbę uderzeń, ale pamiętajmy, że jest to mięsień, czyli wymaga ciągłej aktywności, aby budować swoją sprawność. To pod wpływem regularnych ćwiczeń, w tym także aktów miłosnych, staje się większe, silniejsze i wydolniejsze, tłoczy znacznie więcej krwi. Przyjmuje się, że serce człowieka w ciągu całego życia uderza 3,5 miliarda razy, średnio 70 razy na minutę tłocząc przy tym 6 litów krwi. Choć ten rytm akurat nie dotyczy zakochanych…
Dostęp do pełnej treści artykułu jest płatny
Wykup dostęp poprzez szybkie płatności DOTPAY.
Wykup dostęp poprzez SMS PREMIUM.
Cały artykuł jest również dostępny w 6 numerze Panoramy Leszczyńskiej z 2019 roku. Zapraszamy do zakupu e-wydania:
AUTOR ARTYKUŁU: Anna Machowska