Szczypiorniści Real Astromal Leszno mogli w sobotę opuścić miejsce ,,czerwonej latarni” I ligi. Trzeba było wygrać z Politechniką Anilaną Łódź. To był mecz z gatunku tych za przysłowiowe 6 punktów…
Przed tym spotkaniem Politechnika Anilana miała punkt więcej od leszczynian. Od pierwszych minut zaskoczyła gospodarzy grą w ataku w siódemkę (bez bramkarza). Gospodarze po trafieniu Michała Przekwasa objęli jednak prowadzenie na początku meczu (2:1), ale potem warunki dyktowali rywale, którzy wkrótce odskoczyli na 8:4. Nawet jeśli nie zdobywali bramek z akcji, to bardzo często z rzutów karnych, gdzie bardzo długo bezbłędny był Szymon Krajewski. Do przerwy drużynie gospodarzy nie było do śmiechu, bo traciła już sporo (12:18).
Po zmianie stron w zasadzie nic nie zwiastowało, by cokolwiek mogło się zmienić. Przewaga rywala przez chwilę wynosiła już nawet 9 bramek. Chwilowy zryw i bramka Jakuba Wieruckiego dała jeszcze w 45 minucie nadzieję, bo straty wynosiły już ,,tylko” 5 trafień. Niestety za chwilę wszystko wróciło do normy. Rywal w międzyczasie przy dziewiątym już rzucie karnym pomylił się po raz pierwszy, trafiając w poprzeczkę.
– Nawet nie wiem co mam mówić po kolejnym przegranym spotkaniu. Nie wiemy kompletnie co się dzieje. Jesteśmy w tym sezonie beznadziejnie słabi, co pokazuje tabela. Jest mi przykro. Przed meczem byliśmy pozytywnie naładowani. Jak wyszło, to wszyscy widzieli… Musimy jednak wierzyć. Pozostała nam już tylko walka o utrzymanie – powiedział Piotr Łuczak, zawodnik Real Astromal Leszno.
Real Astromal Leszno – Politechnika Anilana Łódź 26:33 (12:18)
Bramki dla Real Astromal Leszno zdobywali: Jaśkowski 7, Rogoziński 6, Przekwas 3, Raczkowiak 3, Łuczak 2, Buda 2, Meissner 1, Frieske 1, Napierkowski 1. (andre/fot.andre).