Nie żyje najstarsza zakonnica świata, czyli pochodząca z Kiełczewa pod Kościanem siostra Cecylia Roszak. Mniszka w marcu skończyła 110 lat. Zmarła w ubiegły piątek (16 XI) w krakowskim klasztorze sióstr dominikanek na Gródku, gdzie spędziła większość swojego życia.
Siostra Cecylia przyszła na świat 25 marca 1908 jako Maria Janina Roszak. Do klasztoru dominikanek w Krakowie wstąpiła w 1929 roku w wieku 21 lat. Dwa lata później złożyła pierwsze śluby zakonne, a w 1934 roku śluby wieczyste.
W 1938 roku jako młoda zakonnica wraz z grupą innych mniszek udała się do Wilna. Dominikanki chciały założyć nowy klasztor w pobliskiej Kolonii Wileńskiej. Niestety, plany te pokrzyżował wybuch wojny. Wileńszczyzna najpierw znalazła się pod okupacją sowiecką, a później niemiecką. Siostry wykazały się wówczas nie tylko niezwykłą wiarą, ale też odwagą. Z narażeniem życia ukrywały u siebie Żydów. Według informacji podawanych przez Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, pomagały w ukrywaniu kilkunastoosobowej grupy. Mężczyźni w przebraniach mniszek zajmowali się uprawą przyklasztornego ogrodu, a kobiety wspierały siostry w kuchni. Wśród ukrywanych byli m.in. późniejsi działacze ruchu oporu w getcie wileńskim i warszawskim. Z kolei sama siostra Cecylia w styczniu 1944 r. zaopiekowała dwójką polskich dzieci, których rodziców bestialsko zamordowano.
– Ukrywaliśmy się z nią wspólnie u życzliwych osób, ale dla bezpieczeństwa zmienialiśmy co rusz schronienie. To trwało około roku – wyznała niedawno na naszych łamach Wanda Jerzyniec, która po wojnie wspólnie z bratem zamieszkała we Wschowie.
W jej wspomnieniach siostra Cecylia zapisała się jako osoba niezwykle miła, serdeczna i ofiarna. Zadbała nie tylko o to, aby powierzone jej dzieci miały co zjeść i w co się ubrać. Wspierała ich, aby ukoić ból i smutek po stracie rodziców.
– Oboje z bratem, który niestety już nie żyje, traktowaliśmy ją jak drugą matkę – zapewniała wschowianka.
Siostra Cecylia po wojnie również wróciła do kraju, ale do klasztoru w Krakowie. W zakonie pełniła funkcję furtianki, organistki i kantorki. Była kilka razy przeoryszą klasztoru. W imieniu konwentu prowadziła korespondencję zagraniczną w językach obcych.
Pochodząca z Kiełczewa zakonnica od kilku lat nie opuszczała już swojego łóżka, ale bardzo długo imponowała żywotnością i poczuciem humoru. Operacja biodra i kolan, którą przeszła w wieku 101 lat nie odebrała jej pozytywnego spojrzenia na świat. Mówiła, że: „Życie jest piękne, ale krótkie”.
Cały artykuł jest również dostępny w 46 numerze Panoramy Leszczyńskiej z 2018 roku. Zapraszamy do zakupu e-wydania:
AUTOR ARTYKUŁU: mach